browser icon
You are using an insecure version of your web browser. Please update your browser!
Using an outdated browser makes your computer unsafe. For a safer, faster, more enjoyable user experience, please update your browser today or try a newer browser.

Camping Stobreć – Split

Posted by on 21 września 2017

Pomysł na te wczasy powstawał zimą, chętnie oglądamy wtedy strony campingów, katalogi, filmiki na youtubie – głównie w niedziele, wspólnie patrząc w TV i laptopa kiedy za oknem leży śnieg.

Pora więc na realizację, jedziemy na północ.

Plan zakładał, że pierwszy tydzień będziemy na Peljesacu, zwiedzimy Mljet, Korculę, Orebic, Divną, Dubę, Ston i być może Dubrovnik. Plan zrealizowaliśmy prawie w całości, po raz drugi (wcześniej w 2012r stojąc już w porcie) odpuściliśmy Korculę. Mamy zatem po co wracać na Peljesac. Podczas lokalnych wycieczek przejechaliśmy przez ten tydzień 402km.

Przy okazji podczas wycieczek oglądaliśmy wszystkie campingi, które wzbudziły nasze zainteresowanie, nic nie zastąpi wizji lokalnej na żywo. Teraz już wiemy gdzie i na ile warto przyjechać.

Wracając do naszego planu – to już za kilka godzin od opuszczenia campingu Prapratno, zrozumiemy, że plan był zły i za wcześniej stąd ruszyliśmy.

Poniedziałek 5 czerwca – płacimy za camping kartą, doba wyszła 86,39zł – to najtańszy camping podczas tych wczasów.

O 9,40 sprawdzamy nacisk na hak, ustawiamy się przodem do wyjazdu i ruszamy, za recepcją stromo pod górkę, ale spokojnie jest tam szeroko o nawet po całkowitym zatrzymaniu nie obawiałbym się tam ruszania zestawem, przyczepność jest.

Po 10 minutach mijamy Ston, jest kilka autokarów, ruch zdecydowanie większy niż tydzień temu. Po kilku kilometrach wjeżdżamy na odcinek, który widzieliście w remoncie jeszcze tydzień temu, teraz asfalt szeroki i gładki, tempo prac bdb+. W kilku miejscach są jeszcze zwężenia, chwilę stoimy na wahadle. Na krótkim odcinku drogi lokalnej płynna jazda dała spalanie 7,8l :).

Wjazd do Bośni i przejazd idzie nam bardzo szybko, na wyjeździe nie ma nawet celników. Chwile tam postałem bo dziwne uczucie przejeżdżać granicę Państwa gdzie powinna być kontrola, a stoi jedynie otwarta budka a celnika brak. Nikt jednak nie jedzie za nami w pościg, jest dobrze.

W dolinie Neretwy zatrzymujemy się na fajnym bazarku wypatrzonym jadąc w kierunku przeciwnym. Niby jest tu zakaz postoju, ale jest też jeden cały wolny pas, sprzedawcy zadowoleni że kupujemy nic nie marudzą. Nabywamy tutaj pyszny sok do rozcieńczania z mandarynek, oraz bimber o smaku mandarynek, suszone figi, czosnek, drzemy, oliwę, wino oraz nowego przyjaciela dla Marty – oleandra. Od tej pory jedno miejsce honorowe w samochodzie zajmuje roślinka ok 120cm wysoka :). Nie było łatwo, były tylko 2 sztuki do wyboru.

Pierwszy postój robimy na wysokości Ploce, na parkingu z widokiem. Tam dzieciaki zjadają zupę, którą wcześniej na szybko rozmroziliśmy i podgrzaliśmy do termosu. Jest upał (30C), nie tracimy godziny w restauracji i jedziemy dalej.

Tym razem odpuszczamy autostradę, mamy ochotę popatrzeć na wszystkie miejscowości na Makarskiej Rivierze, powspominać mijane campingi, podczas naszych 5 pobytów w Cro, zwiedziliśmy ich już kilkadziesiąt. Jak zawsze korci nas Autocamp Sirena w Rogoznicy, lecz jest tam zbyt stromo dla naszej 2 latki oraz samochodu z napędem na 1 oś.

Tuż przed Omisiem robimy awaryjny postój na przystanku autobusowym z widokiem na góry… załoga z tylnego siedzenia musiała akurat tutaj skorzystać z WC :)… do tej pory pamiętam awaryjne hamowanie jak za zakrętem pojawiła się mała zatoczka autobusowa.

Omiś – bardzo podoba nam się tutaj deptak, targ, piaszczysta plaża. Super byłoby tu spacerować wieczorami. Niestety największy camp Galeb zawiódł nas w 2013r – było tam tak ciasno w czerwcu, że nawet nie wchodziliśmy zobaczyć czy jest wolne miejsce. Prawdopodobnie trwał tam wtedy festiwal, który jest imprezą cykliczną. Pozostałe campingi albo są daleko od morza (Liscina), albo są tuż przy magistrali z wąskimi wjazdami i malutkimi podwórkami przy apartamentach. Nic dla nas, jedziemy dalej.

O godzinie 13:30 dojeżdżamy do celu – po pokonaniu 178km stoimy pod recepcją campingu Stobreć, dzielnicy Splitu. Miejsce polecone przez znajomych, fajne filmiki z drona kręcone przez Polaków na youtubie. Piaszczysta zatoka i płytka woda oraz akceptacja karty zniżkowej ACSI. Będzie pięknie zostaniemy tu tydzień… przynajmniej taki był plan.

Po wizycie w recepcji nie byłem już taki zadowolony, okazuje się, że jest jedna wolna parcela tuż obok recepcji przy głównej ruchliwej drodze w pełnym słońcu lub druga przy budowanym basenie (nazwałbym to spa i to dla zamożnych). Budowa tych małych baseników, centrum masażu i spa idzie im bardzo wolno – minimum 2 lub 3 sezon. Po szybkim spacerze w upale decydujemy się stanąć kilka metrów od placu budowy. Ja mam widok na morze, żona na opalonych, młodych budowlańców. Ona też im spasowała, jest więc wesoło :). Prace kończą ok 17, ale główne hałasy już za nimi, trwa wykończeniówka. Okazało się, że parceli w tym rejonie jest jeszcze kilka wolnych, za 2-3 godziny camping będzie już pełen. Spotykamy tu bardzo miłą rodzinę z Polski (Bielsko-Biała), od lat jeżdżą na campingi do Cro, byli już prawie wszędzie gdzie da się dotrzeć bez promów. Wymieniamy się opiniami o campingach, wiem już, że trzeba pojechać kiedyś za Orebicz, zobaczyć campy w Kuciste (rozważaliśmy je zimą).

Camping Stobreć ma bardzo dużo zalet, i generalnie jest tu bardzo fajnie. Do dyspozycji są min 2 place zabaw, asfaltowe uliczki na rolki, rowery, są restauracje, podświetlone w nocy wodospady, ścieżki. Generalnie wieczorem jest cicho i spokojnie. Niestety camping jest solidnie zastawiony mobilehomami a najlepsze parcele są rezerwowane zimą. Większość gości przyjeżdża tu aby zobaczyć Split, który my też mamy w planach i jedzie dalej. Rotacja jest duża i rano pewnie da się wjechać bez problemów. Działają tu fajne łazienki na zegarki, każdemu przysługuje chyba 5 minut prysznica 2x dziennie. Dzięki temu nie ma kolejek i marnotrawienia wody.

Po podłączeniu prądu, nalaniu wody i podłączeniu odpływu wybraliśmy się na smaczną pizze z widokiem na campingową plażę, góry (które za miesiąc staną w płomieniach…). Po obiedzie zdecydowaliśmy się na plażowanie, spakowaliśmy cały sprzęt dla dzieci, zrobiliśmy te kilka kroków i czar prysł.
To co z daleka wyglądało fajnie, z bliska nie robi pozytywnego wrażenia. Po Prapratno, Divnej, Saplunarze… dno w morzu wygląda delikatnie mówiąc kiepsko. Woda jest mocno mętna, na dnie kamienie zarośnięte wodorostami i pełno ciemnego osadu. Dno morskie wcale nie przypomina lazurowej czystej wody w Chorwacji, a prędzej miejsce zrzutu kanalizacji z miasta. Porzucamy więc plan plażowania i udajemy się na spacer w poszukiwaniu lepszych zatoczek, które według internetu są kawałek dalej w stronę Splitu. Niestety tam okazuje się, że zrzut z miasta istnieje, syf jest jeszcze większy, ściek legalnie kapie do wody i śmierdzi. Jesteśmy bardzo zawiedzeni.

Na campingu jest pięknie, klimatycznie, widok na góry, ładne kamienice oraz oczywiście na morze robi wrażenie. Niestety my przyjechaliśmy także popływać. Prawdopodobnie gdybyśmy dotarli tu np z Istrii nasze wrażenia byłyby dużo lepsze.

Rano dzieci wstają razem z przyjazdem ekipy budowlanej czyli przed 7 i rozpoczynamy akcję przeprowadzka. Wracamy do Omisia dać szansę Galebowi. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, jest dużo wolnego miejsca, są przyłącza do wody i kanalizacji, prawie gotowy nowy mini basen oraz plaża pełna muszelek i coś na kształt piasku w wodzie, jest pochmurno a woda trochę ponura. Wybraliśmy parcelę, udaliśmy się w kierunku recepcji… kiedy zorientowaliśmy się, że cały trawnik usiany jest jakimiś białym puchem. Okazało się, że to efekt kwitnięcia dziesiątek topoli. Podobno większość populacji jest na to uczulona, moja rodzinka ma w składzie 2 alergików i astmatyka. Opuszczamy teren Galeba, efekty oddechowe ustąpią za kilka godzin.

Udajemy się w kierunku północnym początkowo magistralą do wysokości lotniska w Trogirze, gdzie akurat startował samolot a dzieci miały atrakcję gratis (samoloty, pociągi, statki – działa na nich lepiej niż bajki) :). Zupełnie nie wiem po co wdrapujemy się na autostradę – nie polecam tego wjazdu. Tracimy tylko czas na wspinaczkę aby przejechać się odcinkiem o długości 30km i zjechać do Sibenika.

Nasz cel osiągamy ok godziny 11 – Camp Resort Solaris – ciekawe czy będą miejsca czy tak jak w roku 2014 nie będzie wolnych parceli ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

n7xQ