Wiosna w tym roku nie mogła się zdecydować, pojawiała się chwilowo już w lutym aby z powrotem dać rozgościć się zimie. Cały kwiecień pogoda była stosunkowo chłodna i deszczowa nie pozwalała na zbyt wiele prac w ogrodzie, a co dopiero wyjazd. Bardzo lubimy ciepło, z przyczepą oczywiście można jeździć i przy minus 15C, ale to nie dla nas. Założenie na majówkę było proste – jedziemy tam gdzie będzie najcieplej i sucho. W ostatnich dniach maja prognozy delikatnie się poprawiły, najcieplejszym rejonem miał być Dolny Śląsk, a we Wrocławiu od piątku (29.04-03.05) do wtorku do godzin południowych miała nie spaść ani jedna kropla deszczu przy temperaturze +19C. Pogoda wybrała za nas, dobrze się złożyło, we Wrocławiu mamy rodzinę i w końcu uda nam się ich odwiedzić.
Wybór campingu był trudny gdyż jest ich mało, większość ma słabe położenie, dawno nie widziało remontu a ceny jak w sezonie nad Bałtykiem. Ostatecznie po kontakcie telefonicznym z właścicielem decydujemy się jechać na camping nr 126 ( http://www.camping-wroclaw.pl/ ) – prywatny przydomowy i przede wszystkim cichy.
Przygotowania zajęły nam kilka ostatnich dni kwietnia, pakowanie ubrań, sprzętu, ostatnie prace modernizacyjne w przyczepie i serwis holownika – to wszystko robiliśmy na ostatnią chwilę. Mimo wolnego dnia w pracy udało nam się ruszyć dopiero o 14:15. Wiedzieliśmy już, że trafimy na godziny szczytu w Opolu i we Wrocławiu, jednak nie spodziewaliśmy się, że będzie aż tak źle!
Po dojeździe do obwodnicy Opola dostaliśmy informację od rodziny, że autostrada jest zamknięta ze względu na wypadek i tworzą się ogromne korki. Niestety byliśmy już za blisko aby zmienić trasę, dane z map google i yanosika pokazywały, że cały rejon Opola jest zakorkowany i przyjdzie nam w tych korkach swoje odstać. Aby dostać się z obwodnicy Opola na drogę w kierunku Oławy odstaliśmy ok 1g 40 minut (16km toczenia się), a autostradę odpuściliśmy, gdyż trzeba by odstać kolejne 2,5km do bramek wjazdowych. Do Wrocławia na camping docieramy po godzinie 19tej, trasa z Częstochowy zajęła nam 2 razy tyle co powinna.
Sam wjazd na camping mimo, że poszerzony do 6,5m jest wymagający uwagi i siły holownika przy pokonywaniu krawężnika, trzeba było zajechać od przeciwnej strony (zgodnie z instrukcjami na stronie campingu). Od samego wjazdu wita nas sympatyczny właściciel, szybko się dogadujemy, wybieramy parcelę witamy się z sąsiadami (miłe starsze małżeństwo z Anglii). Większość gości to zagraniczni turyści, dzięki temu na campingu jest cicho i spokojnie. W nocy nie słychać pobliskiej ulicy jak innych hałasów.
Majówka miała bardzo napięty program – > w sobotę do południa rozstawiliśmy markizę, podłogę, stół, krzesła i kuchenkę oraz udaliśmy się na zakupy – wcześniej przed wyjazdem nie na wszystko starczyło czasu. Po południu udaliśmy się na stadion Śląska Wrocław….
po zwiedzeniu którego przejechaliśmy się gokartem na parkingu podziemnym.
W niedzielę od rana udajemy się do centrum a dokładnie na Ostrów Tumski gdzie spacerujemy, zjadamy pyszne lody naturalne – najlepsze jakie jadłem w życiu… i planujemy popołudnie.
Wybór padł na lotnisko – to czego brakuje w Częstochowie, a fascynuje naszą starszą pociechę – samoloty… Lądowania, starty, podczepianie rękawa, tankowanie, bagaże, odprawa, przelot helikoptera ratunkowego… generalnie rewelacja. Na koniec zwiedzamy jeszcze biurowiec w centrum (za sprawą pracującej tu rodziny) i podziwiamy widoki na cały Wrocław z 9 piętra (fotek brak).
Na poniedziałkowy poranek mamy zaplanowane zoo, do którego udaliśmy się o 9 rano, dzięki temu uniknęliśmy kolejki do kasy jak i Afrykarium (jak wychodziliśmy trzeba było odstać po 2 godziny w każdej z kolejek). Bardzo polecamy Afrykarium, które zrobiło na nas duże wrażenie, jak i całe zoo – atrakcji jest praktycznie na cały dzień z dziećmi. Jednak jak widać na fotkach, skład naszej rodziny mocno się zmienił :), teraz już wiadomo skąd tylko jeden wyjazd w 2015 roku. Nie męcząc więc za bardzo młodszej pociechy ok godziny 12:30 udajemy się na chwilę odpoczynku na camping.
W końcu po południu czeka nas obiad i spacer w centrum a na wieczór grill w gronie znajomych na R.O.D.O.S…. – takim miłym akcentem kończymy poniedziałek jak i cały pobyt we Wrocławiu.
Wrocławiu, który na pewno odwiedzimy nie długo, mam nadzieję, że jeszcze w 2016 roku. Być może drugi camping na terenie Stadionu Olimpijskiego, na którym zrobiliśmy już krótki rekonesans. Jakościowo prezentuje się słabiej, lecz położenie przy parku sprawia, że będzie dla nas atrakcyjny na spacery, jazdy na rowerze i odpoczynek, którego podczas tej majówki zabrakło.
Sam camping nr 126 oceniamy bardzo pozytywnie (przydałaby mu się jakaś nazwa, łatwiej zapadnie w pamięć). Właściciel jest miły, uczynny i gotowy na odstępstwa od cennika. Trawa jest skoszona, altanka czysta, woda, prąd, bezpieczeństwo… Do łazienek nie zaglądałem, gdyż jesteśmy od nich całkowicie niezależni. Cały ogród jest monitorowany, zamykany na noc ( i na dzień, aby wyjechać trzeba kontaktować się z krążącym po terenie właścicielem). Parcele wydzielają tuje, mieści się idealnie przyczepa z przedsionkiem i samochód lub camper. Właściciele długich pojazdów – powyżej 7 metrów mogą mieć kłopot z wjazdem, ze względu na uskok w bramie, wysoki krawężnik i wjazd pod ostrym kątem (należy podjechać od przeciwnej strony i będzie łatwiej). Polecam to miejsce dla fanów ciszy, spokoju i rodzinnej atmosfery, głośnej młodzieży tu nie spotkacie.
Zgodnie z prognozą pogody we wtorkowy poranek niebo jest pokryte deszczowymi chmurami, nie stanowi to dla nas problemu, gdyż od początku planowaliśmy ruszyć do domu „z rana” czyli jak się spakujemy. Ruszamy o godzinie 11:15, a po 200 metrach od campingu zaczyna kropić deszcz, który towarzyszył nam przez kilkanaście kilometrów. W okolicy Opola, Dobrodzienia i Lublińca uciekamy przed nadchodzącą od południa Polski burzą. Mimo 2 przystanków po 15 minut trasę powrotną pokonujemy w ciągu 3 godzin, co jest dobrym wynikiem jak na 180km trasy lokalnej.
Z ciekawostek spalanie zanim stanęliśmy w korku w Opolu wynosiło 9,2l ON/100km, a za korkiem już 10,5l. Ostatecznie z całej majówki średnia wyszła 9,3L ON/100km, przy założeniu że podczas pobytu zrobiliśmy po mieście ponad 200km na wycieczki i „zwiedzanie” z okien samochodu.
Już odliczamy kolejne dni do wyjazdu na camping, prawdopodobnie będzie to „długi weekend” 25-29 maja… oraz do zbliżających się wielkimi krokami wczasów.. 40 – dni do Chorwacji 2016.