browser icon
You are using an insecure version of your web browser. Please update your browser!
Using an outdated browser makes your computer unsafe. For a safer, faster, more enjoyable user experience, please update your browser today or try a newer browser.

Powrót z Chorwacji i podsumowanie

Posted by on 14 kwietnia 2016

Wszystko co dobre szybko się kończy. Tak jest i tym razem – 4 lipca 2014 o godzinie 8:30 opuszczamy camping Zaton  i ruszamy w drogę do domu.

Przejazd autostradą przez Zagrzeb do granicy ze Słowenią zajmuje nam 4,5 godziny. Przed granicą tankujemy i płynne jedziemy dalej.

Przejazd przez Słowenię to kolejna godzina, tym razem stajemy na samej granicy na obiad (35 minut postoju) kiepskie jedzenie i godzinie 14:30 wjeżdżamy do Austrii. Czas jest bardzo dobry, do wieczora jeszcze daleko.

Tuż po przekroczeniu granicy trafiamy na informację o kontroli wszystkich pojazdów. Austriacka policja lubi takie akcje, całkowita blokada autostrady i każdy pojazd kierowany jest na przejazd przez parking, gdzie na początek płynnie przebiega kontrola winiet, praktycznie bez zatrzymywania. Kolejno wyłapywane są samochody na kontrolę bagaży, my mamy szczęście bo aktualnie sprawdzanych jest kilka busów, bagaże rozpakowywane są na asfalt a my jedziemy dalej. Ostatnim punktem jest waga, w kolejce do której stoją 3 samochody dostawcze, w związku z tym my dostajemy „zielone światło” i ruszamy w kierunku Wiednia.

Nasz plan zakładał nocleg na campingu w Wiedniu a dalszą część trasy mamy pokonać następnego dnia. Jednak zachęceni dobrym czasem – jest godzina 17:24 kiedy dojeżdżamy do skrętu w kierunku Bratysławy, decydujemy się jechać dalej.  Jak się okaże, była to fatalna decyzja.

Po kwadransie stajemy w korku, długim po horyzont. Nasz nakreślony przed chwilą plan dojazdu do Bratysławy lub dalej w kierunku PL legł w gruzach.Korek stoi, poruszamy się co kilka minut i to odcinkami po 10-30 metrów. W pewnym momencie korek  tak jak stanął wcześniej całkowicie tak teraz płynnie ruszył. Okazało się, że staliśmy za wypadkiem, który szybko posprzątano i puszczono ruch.  Odcinek 85 kilometrów do Bratysławy zajmuje nam razem z korkiem 1,5 godziny, nie jest źle. Niestety byliśmy już zmęczeni – 11 godzin w samochodzie robi swoje, szukamy campingu.

Pierwszy, który odwiedziliśmy to oddalony od centrum Bratysławy o 30 km Autokamping Senec nad jeziorami słonecznymi (nazwa może być błędna, ciężko znaleźć ich w internecie). Niestety stwierdzamy, że camping oddalony o 20 m od linii kolejowej i 100m od wieżowców, na środku osiedla to lekka przesada nawet na 1 noc. Ruszamy więc na drugą cześć jeziora, gdzie teoretycznie powinno być ciszej i bezpieczniej.

Jest tam drugi camping, przez płot wygląda dobrze, lecz aby wejść dalej trzeba zapłacić za wjazd, zostawić dane itd. Tak też czynimy, wjeżdżamy przyczepą i już nawet zaparkowaliśmy…. lecz udaliśmy się na spacer i okazało się, że to bardziej obozowisko cygańskie i miejsce spotkań młodzieży ze Słowacji i Czech. Im dłużej spacerowaliśmy tym szybciej myśleliśmy o ewakuacji… i dobrze się stało bo nasz tabbert już wzbudził nadmierne zainteresowanie, jako jedna z kilku przyczep pośród kilkuset namiotów… Wolałbym spać na parkingu przy autostradzie niż w tym miejscu. Po krótkiej rozmowie w recepcji znikamy, poinformowani że opłaty nie odzyskamy ale w jej ramach możemy jechać na camping…. przy torach, tam będzie bezpieczniej i cicho.

Tak też robimy, w końcu to jedna noc… już o godzinie 21:15 meldujemy się, dogadujemy z obsługą, która dzwoni, ustalić czy nasza wersja jest prawdziwa i możemy w końcu odpocząć.. Jaka z tego nauczka ? przez te 2 godziny nerwów można było zrobić 150km w stronę domu. Bierzemy prysznic, zjadamy kolację, podłączamy się pod wi-fi i idziemy spać.  Sami zgotowaliśmy sobie taki los, trzeba było zostać w Wiedniu – może zaliczylibyśmy jeszcze jakiś spacer.

Przed nami ok 430km do domu, za nami 757km pokonanych z przyczepą w 1 dzień. (dane podaję dla innych karawaningowców, w celu ułatwienia planowania czasu przejazdu).

W sobotę wstajemy przed 7, pociągi w miarę dały pospać, o 8 ruszamy w kierunku Żyliny, dalej przez Czechy do Polski. W Cieszynie meldujemy się o 11:30, zakładamy Viatolla (zestaw z anteną zewnętrzną, który przecież nie chce działać) i ruszamy…. na najbliższą stację nakarmić holownik.  Ostatnie 180km do domu zajmuje nam 3 godziny wraz z tankowaniem.

o godzinie 14:30 kończymy wczasy, rozpakowujemy przyczepę i możemy myśleć o następnych wyjazdach. Informacyjnie – przejechaliśmy tego dnia 439km w 6,5 godziny bez przygód!

Podsumowując :

-przejechaliśmy łącznie 4198km

-w domu nie było nas 24 dni

-spaliśmy na 10 campingach w 3 krajach

-raz płynęliśmy promem

-strat własnych w załodze i sprzęcie brak 🙂

Wyjazd mimo kilku wpadek zaliczamy do udanych. Zwiedziliśmy kilka nowych miejsc (Trogir, Ciovo, Zaboric, Pula, Umag), wróciliśmy też na sprawdzone campingi – Kozarica, Straśko, Zaton..

Relację kończę po prawie 2 latach od wyjazdu, więc wiem już że w Chorwacji najwcześniej pojawimy się w połowie czerwca 2016 roku, jeżeli stan załogi na to pozwoli. Od lipca 2014 roku zaliczyliśmy kilka (dosłownie 2-3) wyjazdów weekendowych oraz jeden wyjazd z przyczepą nad Bałtyk w sierpniu 2015 roku, który mam nadzieję niedługo opisać.

Zmian w naszym życiu prywatnym zaszło tak wiele, że spokojnie będzie o czym poczytać.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

M0qb