W jeden z najgorętszych weekendów tego lata postanowiliśmy poszukać chłodu na Górnym Śląsku w powiecie bieruńsko-lędzińskim w pobliżu niewielkiego miasteczka Imielin.
Ten nowo otwarty obiekt jako miejsce spotkania zaproponował znajomy, więc postanowiliśmy zaryzykować. Na samym początku należy wspomnieć , iż jest to faktycznie pole z łowiskiem (nie wiem co tam łowią) w jednym rogu, ale ponieważ dotarliśmy na miejsce dość wczesnym piątkowym popołudniem udało nam się stanąć pomiędzy drzewami ale za to daleko od prądu i budynku z toaletami, no ale coś za coś. „Pole biwakowe nad zalewem” nie znajduje się bezpośrednio nad zalewem ale około 300m w linii prostej a do „plaży” około 500m, ciekawe jest to, że od drogi oddziela je osobliwe osiedle domków holenderskich, przyczep i tym podobnych altanek chyba prywatnych każda z własnym basenikiem z marketu, wiatraczkami, huśtawkami, nasze dziecko myślało że jest a wielkim campingu :).
My nie byliśmy gorsi nie długo po ustawieniu przyczepy nadmuchaliśmy nasz basenik , i nasze młode mogło się w nim schładzać do woli, a że znudziło mu się to po jednym dniu , no cóż trudno. Pierwszy wieczór upłynął tradycyjnie na piwku przy grillu i muzyce z okolicznych dyskotek czy też lokali, o których dowiedzieliśmy się dopiero jak zaczęły grać.
W sobotę rano postanowiliśmy ruszyć się na zbadanie terenu, zobaczyć jezioro no i te lokale… Po dość długim marszu w upale dotarliśmy do miejsca nadającego się do zamoczenia. Zbiornik Dziećkowice jest zbiornikiem poekspolatacyjnym, został utworzony w wyrobisku będącym pozostałością obszaru dawnej eksploatacji piasków wykorzystywanych w górnictwie, jest jednym z najczystszych zbiorników w województwie śląskim oraz służy jako zbiornik wody pitnej ( przynajmniej tak twierdzi wikipedia). W upalne dni ściągają nad niego masy spragnionych kąpieli okolicznych mieszkańców.
Z tego powodu zahaczając o bar pełen atrakcji dla dzieciaków ( trampoliny, zjeżdżalnie itp) postanawiamy na resztę dnia i nocy zaszyć się na campingu.
W niedzielny poranek budzi nas ukrop – otwarcie drzwi klimatyzowanej przyczepy nie było łatwe – wiemy co czeka nas nad jeziorem… więc szybka decyzja Aqua park Nemo w Dąbrowie Górniczej. Przyjemne miejsce, myślę, że tam jeszcze pojedziemy szczególnie, że od domu mamy do niego tylko 65km . Około 14 powrót i mozolne pakowanie, temperatura w cieniu 38 stopni bardzo spowalnia ruchy. Ostatecznie około 16.30 wyruszamy ciesząc się, że mamy w aucie klimatyzację, i mając nadzieję , że jak zajedziemy będzie już ciut chłodniej. Niestety 100km dzielące nas od domu schodzi szybko i temperatura nie obniża się nawet o stopień.
Weekend należy zaliczyć do upalnych, leniwych, spędzonych w miłym towarzystwie przy sprzyjających okolicznościach przyrody.